Wynbrandt w zabawny i zupełnie bezbolesny sposób opowiada o krwawej historii
stomatologii.
Płynnie przechodzi od czasów najciemniejszej niewiedzy, błędnych przekonań,
przesądów i barbarzyńskich zabiegów, bardziej przypominających sceny z horroru
niż jakąkolwiek opiekę medyczną, aż do świadomego leczenia, które – nawet jeśli
wzbudza strach – raczej nie zakończy się powolną i wyjątkowo bolesną śmiercią. I
choć wizyty w gabinecie stomatologicznym nawet teraz nie należą do
najprzyjemniejszych, a wielu ludzi na samą myśl o dentyście oblewa się zimnym
potem, współcześni pacjenci mogą być naprawdę wdzięczni losowi. Gdyby przyszło
im leczyć uzębienie choćby w pierwszej połowie XX wieku, mogliby zupełnie
niepotrzebnie zostać potraktowani dawką promieniowania lub stracić kilka
zdrowych zębów. A trochę wcześniej dla ukojenia bólu upuszczono by im krew,
przypalono skórę albo podano śmiertelną dawkę arszeniku. Możliwe nawet, że
trafiliby na scenę, gdzie wyrwiząb – artysta bólu i prekursor profesji – ku
powszechnej radości zgromadzonego tłumu zająłby się problemem.
Ta opowieść raczej nie wyleczy nikogo z dentofobii, z pewnością jednak pomoże
docenić wykształcenie dzisiejszych stomatologów, sterylność ich gabinetów i
dostępność szerokiej gamy skutecznych środków przeciwbólowych.